Jednym z rezultatów wpływu psychologii, zarówno w społeczeństwie świeckim, jak i w Kościele jest położenie nacisku na ludzkie ego. Słyszymy to nie tylko od psychologów działających w świecie, lecz również od tzw. „chrześcijańskich psychologów”. Pomimo nauczania Jezusa, że należy zaprzeć się siebie, wziąć swój krzyż i naśladować Go, żeby być Jego uczniem. Mówi się nam, że powinniśmy cenić, kochać i akceptować siebie samych, bo jest to wielka potrzeba w świecie i Kościele, które są zarażone epidemią egocentryzmu. Dlatego musimy jakoś skorygować brak poczucia własnej wartości i miłości własnej. Usłyszycie to z najznamienitszych kazalnic. To nie jest biblijne i tym się właśnie zajmiemy. 
1. Mojżeszowa, rozdział 1. Przeczytamy od wersetu 26.: 
 (26) Potem Bóg powiedział: Uczyńmy człowieka na nasz obraz według naszego podobieństwa; niech panuje nad rybami morskimi i ptactwem niebieskim, nad bydłem i całą ziemią oraz nad wszelkimi zwierzętami pełzającymi, które pełzają po ziemi. (27) Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boga go stworzył; stworzył ich mężczyzną i kobietą.
Gdy myślimy o obrazie, przychodzi nam na myśl lustro. Lustro istnieje w jednym i tylko jednym celu. Jest nim odbijanie rzeczywistości innej, niż ono samo. Co byście pomyśleli o lustrze, próbującym rozwinąć dobre odbicie samego siebie? Nie bardzo nam to pasuje. Co robi człowiek próbujący rozwinąć dobry obraz samego siebie? Przecież został stworzony na obraz Boga. Jeśli coś nie jest w porządku z obrazem widocznym w lustrze, to należy zmienić położenie lustra w taki sposób, żeby właściwie odzwierciedlało obraz osoby, która przed nim stoi. Tymczasem próbujemy koncentrować się na sobie samych i chcemy pojąć cały obraz. Wszystko, o czym mówimy w tej serii wykładów sprowadza się do szatańskiej próby odwrócenia nas od Boga, ku nam samym, od prawdziwej wiary do jakieś innej mocy, jakiejś siły umysłu, czegoś, co jest substytutem prawdziwego Boga. I ostatecznie szatan chce nam wmówić, że jesteśmy małymi bogami, abyśmy zaczęli uwielbiać siebie samych. 
Tematem niniejszego wykładu jest egocentryzm. Egocentryzm jest czymś nowym w Kościele. Jeszcze kilka lat temu nie był znany i rozmawiamy o nim od niedawna. Wszedł do Kościoła za pośrednictwem psychologii, o której mówiliśmy podczas ostatniego wykładu. Pozwólcie, że powiem kilka słów o psychologii, zanim przejdziemy dalej. Cytuję Berniego Zilbergelda, psychologa klinicznego, który napisał  książkę„Ameryka się kurczy: Mity zmian psychologicznych”. Ma się takie wrażenie, że to są eksperci i wiecie, że w przypadku problemów z samochodem idziemy do specjalisty. A przynajmniej do kogoś, kto okaże się specjalistą. Ludzie często mówią, że jeśli mamy problemy ze zdrowiem, to idziemy do lekarza medycyny. Więc, dlaczego nie pójść do psychologa, gdy mamy problemy psychiczne lub emocjonalne? Mówiliśmy już, że nie ma czegoś takiego jak choroba umysłowa. Umysł nie choruje. Mózg może zostać uszkodzony. Równowaga chemiczna może zostać zachwiana. Mogą nastąpić problemy z odpowiednią dietą, ale umysł ma naturę duchową, dlatego nie może zachorować tak jak ciało. Mogą wystąpić problemy moralne lub duchowe. Ludzie mówią, że w razie problemów emocjonalnych chodzą po poradę do psychologów, bo oni specjalistami, są zawodowcami. Cóż, poczytajmy nieco na ich temat. 
Doktor Zilbergeld spędził piętnaście lat na badaniach swojej własnej profesji. Napisał: 
 Badania siedmiu medycznych specjalizacji przeprowadzone przez ekonomistów wykazały, że psychiatrzy mają więcej problemów małżeńskich, z problemami seksualnymi włącznie, niż przedstawiciele wszystkich innych specjalizacji. Każdy, kto obraca się w środowisku doradców, wie, że niezależnie od tego jak wypadają w oczach klientów, w życiu prywatnym nie są bardziej wolni od kompleksów, depresji, problemów z komunikacją, walki o wpływy, lęków, złych nawyków i innych problemów. Podobnie w prowadzonych przez nich organizacjach i klinikach. Wyprzedzają również przedstawicieli innych specjalizacji pod względem liczby rozwodów, samobójstw, przypadków leczenia psychiatrycznego. 
— Bernie Zilbergeld  
Najwięcej psychiatrów znajduje się pod opieką innych psychiatrów. Jeśli jedni psychiatrzy potrzebują innych psychiatrów, bo nie mogą sobie sami ze sobą poradzić, to dlaczego mielibyśmy do nich chodzić, jeśli w Biblii mamy odpowiedzi, których szukamy? Słyszymy w kółko to samo zdanie: W Kościele potrzebujemy pomocy profesjonalistów. Potrzebujecie pomocy profesjonalistów, czyli ludzi wyszkolonych. Dr Zilbergeld mówi w innym miejscu, a ja go cytuje: 
 Jednym z najbardziej trwałych i najważniejszych efektów doradztwa, jest pragnienie dalszego doradztwa. 
— Bernie Zilbergeld  
Pisze to po piętnastu latach badań. Oczywiście, moglibyśmy tutaj mówić o ludziach niezbawionych. Ostatnio odwiedziła mnie pewna przemiła siostra, która jest Żydówką wierzącą w Jezusa, i która od wielu lat jest żoną żydowskiego psychiatry. Powiedziała: Mogłabym długo opowiadać, co o nim mówią, podczas różnych spotkań towarzyskich i jak mówią swoim klientom twierdzącym, że są zdrowi i po prostu chcą przestać się leczyć, wtedy mówią im: Niech pan nie myśli, że kiedy pan wróci, będę miał jeszcze dla pana czas, a jeśli pan odejdzie to dojdzie do załamania nerwowego, a ja będę musiał podnieść stawkę, żeby pana ponownie wyleczyć. Nazwała ich krwiopijcami. Psychologia i psychiatria zostały nazwane przez psychiatrę i psychologa, który miał odwagę to przyznać: 
 (…) jedynym zawodem, który tworzy własne ofiary. 
— Bernie Zilbergeld  
Im więcej mamy psychiatrów, im więcej mamy szpitali psychiatrycznych, tym więcej potrzebujemy ludzi, których muszą oni przekonać, że trzeba skorzystać z ich oferty. Autor pisze: 
 Nie jest już niczym niezwykłym fakt, że wielu ludzi szuka terapeuty, który rozwiąże ich problemy spowodowane w ramach poprzedniej terapii. 
— Bernie Zilbergeld  
Dalej czytamy: 
 Przesłanie głoszone przez terapeutów i popularne w naszej kulturze polega na tym, że jeśli doświadczamy jakiejkolwiek formy niezadowolenia, powinniśmy szukać pomocy specjalisty. Biorąc pod uwagę amerykańską skłonność do polegania na specjalistach i wysiłki owych specjalistów przekonujących nas, jak bardzo potrzebujemy ich usług, trudno wydostać się z tego zamkniętego koła, a to niedobrze, gdyż wielu pacjentów czeka rozczarowanie z dwóch powodów. Po pierwsze (…) 
— Bernie Zilbergeld  
To mówi psycholog kliniczny po piętnastu latach badań: 
 Po pierwsze nie istnieją absolutnie żadne dowody na to, że terapeuta posiada jakąkolwiek szczególną wiedzę na temat zmiany zachowań, albo że uzyskuje lepsze rezultaty w przypadku jakiegokolwiek pacjenta, czy problemu, niż ludzie bez formalnego wykształcenia, czy wyszkolenia. 
— Bernie Zilbergeld  
Innymi słowy, większość ludzi, prawdopodobnie ze strony przyjaciół, krewnych, czy innych osób, ma taką samą pomoc, jaką oferują terapeuci. Psychoterapia jest nazywana leczeniem przez mówienie. To wszystko, co robią. Właściwie to nie oni mówią, lecz pacjenci. Oni tylko słuchają. Powinniśmy słuchać siebie nawzajem, musimy okazywać sobie nawzajem troskę. To są wielkie potrzeby w Kościele Jezusa Chrystusa, o których już mówiliśmy. Nośmy wzajemnie nasze brzemiona, troszczmy się o siebie nawzajem, wykazujmy zainteresowanie tym, co się dzieje w życiu innych. Lecz teraz mamy w Kościele nowych specjalistów. Mówiliśmy już o tym i jeszcze będziemy mówić, że pastor jest wystarczająco kompetentny, by głosić kazania lub nauczać na podstawie Biblii, lecz nie jest rzekomo kompetentny, by doradzać na podstawie Biblii, chyba, że posiada dyplom z psychologii i jest profesjonalistą. To nie jest biblijne. 
Mówiliśmy już o psychologii chrześcijańskiej. Mam kilka broszur wydanych przez czołowych chrześcijańskich psychiatrów z pewnej kliniki w Dallas. Co wam proponują? Możecie przeczytać od deski do deski całą broszurę czołowych psychiatrów chrześcijańskich i nie znajdziecie tam nawet jednej wzmianki, że chodzi o pomoc chrześcijańską, że chodzi tutaj o korzystanie z Biblii, jako słowa Bożego. Mamy tutaj psychoterapię grupową, indywidualną, terapię modyfikacji zachowań, terapię relaksacyjną, analizę interaktywną, transaktywną itd. Twierdzą, że wykorzystują tzw. „chrześcijańskie podejście eklektyczne”, co oznacza, że czerpią ze wszystkiego po trochu. Nie chcę krytykować, ani poniżać tych ludzi. Chce po prostu wskazać na prawdę. Oni są szczerzy. Kochają Pana i chcą pomagać ludziom, lecz próbują im pomagać za pomocą psychologii, podczas gdy odpowiedź leży w słowie Bożym; prostym, czystym, nieskażonym i niewypaczonym przez ludzkie teorie. Jest taki krótki wiersz, który kończy się następująco: 
 Któż by opuścił źródło wody czystej, 
 By pić mętną ciecz ze strumienia. 
 Gdzie ludzkie marzenia i ludzkie wymysły, 
 Zmieszano ze słowem zbawienia. 
To jest eklektyczna psychologia. Eklektyczna psychologia chrześcijańska. I znów musimy zacytować proroka Jeremiasza, przez którego mówi Bóg wyrażając zdumienie. Przeczytajcie sobie kilka pierwszych rozdziałów Księgi Jeremiasza! Mówi: Czy kiedykolwiek istniał naród, który mając fałszywych bogów zmienia ich? Nie, oni pozostają lojalni wobec fałszywych bogów, lecz mój lud, który ma Boga prawdziwego, porzucił mnie. Zapomniał o mnie, od niepamiętnych czasów i zamienił mnie, który jestem prawdziwym Bogiem na tych, którzy nie są bogami. 
I mówi Jeremiasz: 
Ile bowiem jest twoich miast, tylu twoich bogów, Judo! Ile ulic w Jerozolimie, tyle wznieśliście ołtarzy obrzydliwości, ołtarzy do palenia kadzidła Baalowi.
Uwierzylibyście? A potem mówi: 
Bo mój lud popełnił podwójne zło: opuścił mnie, źródło żywych wód, i wykopał sobie cysterny, cysterny popękane, które nie mogą utrzymać wody.
I my odwróciliśmy się od tej Księgi, która zapewnia, że posiada wszystkie odpowiedzi, zwracając się ku systemom ludzkim, szukając w nich pomocy, lecz Biblia mówi, że tylko w niej można znaleźć tę pomoc. Pewien świecki psycholog mówi, interesujące, że właśnie świeccy psychiatrzy i psychologowie na to wskazują, mówi: 
 Psychologia stała się czymś w rodzaju zamiennika starych wierzeń religijnych. 
On nie jest chrześcijaninem. Mówi: 
 Rożne szkoły terapii proponują wizje dobrego życia i jego prowadzenia, a ci, których przodkowie czerpali pociechę ze słów Boga u ołtarzy Chrystusa i Jahwe, teraz stoją u ołtarzy Freuda, Junga, Carla Rogersa, Alberta Ellisa i wielu innych autorytetów. 
Chciałbym ponownie zacytować tytuł  książkiBruce’a Narramore’a „Jesteś kimś szczególnym”. Już widzicie, że chodzi tu o nasze ego. I o tym będziemy mówić. Dokąd prowadzi nas psychologia? Czym się zajmuje? Zajmuje się naszym ego. Możemy zaglądać w siebie, do wewnętrznego świata, analizować nasze zachowania, żeby znaleźć naukowe metody ich regulacji. Mamy zagłębić się w naszą psyche i dowiedzieć się, kim my jesteśmy, kontaktując się z własnym ja, naszymi uczuciami. Ja myślałem, że powinniśmy kontaktować się z Bogiem. A tymczasem chodzi o to, by odkryć, kim my jesteśmy. To jest nauczanie, którym się dziś zajmujemy. A więc „jesteś kimś szczególnym”. Autor mówi: 
 Pod wpływem humanistycznych psychologów jak Carl Rogers i Abraham Maslow, wielu z nas, chrześcijan, zaczęło dostrzegać potrzebę miłości własnej i poczucia własnej wartości. 
— Bruce Narramore  
Dokąd to prowadzi? W głąb naszego ja. O co chodzi w naukach ruchu ludzkiego potencjału? O nasze ja! Posiadamy nieskończony potencjał! Jak brzmi to całe kłamstwo? Jesteście bogami! Wszystko macie w sobie. Dokładnie tam prowadzi nas psychologia i niestety chrześcijańska psychologia podchwyciła to kłamstwo. 
Przejdźmy do trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju. Czytaliśmy już te wersety. Wiecie, że wąż kusił kobietę, by zjadła z drzewa, z którego Bóg zabronił im spożywać. Zauważcie werset 5.: 
Ale Bóg wie, że tego dnia, gdy z niego zjecie, otworzą się wasze oczy i będziecie jak bogowie znający dobro i zło.
A gdy kobieta spostrzegła, że owoc drzewa był dobry do jedzenia i miły dla oka, a drzewo godne pożądania dla zdobycia wiedzy, wzięła z niego owoc i zjadła; dała też swemu mężowi, który był z nią; i on zjadł. 
A gdy kobieta spostrzegła, że owoc drzewa był dobry do jedzenia i miły dla oka, a drzewo godne pożądania dla zdobycia wiedzy, wzięła z niego owoc i zjadła; dała też swemu mężowi, który był z nią; i on zjadł.
Tutaj się wszystko zaczęło. Biblia pokazuje nam to w jasny sposób. Jakbyście to nazwali? Była to jedna wielka podróż do własnego ja! Czy Ewa poradziła się Adama, swego męża? Nie! Czy poradziła się Boga? Nie! Co ją pociągnęło w tym drzewie? Jak pięknie to wygląda dla MNIE! Jak wspaniale MI smakuje! Jak bardzo uczyni MNIE mądrą! To było: ja, mnie, moje. Był to pierwszy akt egoizmu w historii ludzkości. W szaleńczym pędzie, ku zaspokojeniu swojego ja, podeptała honor, oddanie Bogu i prawdę. Zapomniała o złożonych ślubach, jakiekolwiek złożyła, gdy Bóg połączył Adama i Ewę. Zapomniała o poddaniu swemu mężowi Adamowi, nie troszczyła się o poddanie Bogu, który ją stworzył i umieścił w tym ogrodzie. Wszystko, o czym myślała, to było jej własne ego. 
Cytowaliśmy Carla Rogersa, który w chwili, gdy jego żona śmiertelnie zachorowała, stwierdził, że nie będzie się o nią troszczył, ponieważ myślał głównie o sobie. Napisano o tym całe książki inspirowane psychologią. Podam tytuły niektórych:  „Szukając numeru #1”.Widzicie? Chodzi o poszukiwanie siebie. Mamy szukać siebie! Co wchodzi do Kościół Jezusa Chrystusa, jest przerażające. 
Pamiętacie człowieka o nazwisku Timothy Leary? Był to guru narkotyków. Wcale nie usunął się w cień. Wydaje rocznie 40-50. tekstów skierowanych do uniwersytetów i uczestników wielkich konferencji. Oto fragment taśmy, której słuchałem. Jest to jego przemówienie do XXII dorocznego zjazdu Stowarzyszenia Psychologii Humanistycznej. Mówi: 
 Jestem humanistą. Zawsze się starałem być dobrym humanistą. 
— Timothy Leary  
Co to znaczy być dobrym humanistą? Mówią, że nie ma absolutów, ani standardów dobra i zła. 
 To jest logo, które chciałbym ze sobą wziąć, gdy przejdę do wyższego miejsca. 
— Timothy Leary  
O czym on mówi? Co to jest wyższe miejsce? 
 Termin psychologia humanistyczna jest niemal tautologią, masłem maślanym. Przecież humanista jest psychologiem, tak jak psycholog humanistą. Czy to nie jest to samo? 
— Timothy Leary  
I posłuchajcie tego, powiada: 
 Moglibyśmy dowodzić, że historia ludzkości jest ekscytującym i żywym napięciem między humanistami, czyli tymi, którzy wierzą w wewnętrzny potencjał i wewnętrzną boskość, a tymi, którzy w to nie wierzą. 
— Timothy Leary  
Oto humanista, który mówi o wewnętrznej boskości i nie ma na myśli Boga, ma na myśli ego! I mówi, że cała historia jest walką między tymi, którzy wierzą we własną boskości, a tymi, którzy w to nie wierzą. Co wy na to? Posłuchajcie tego. Straszne rzeczy mówi ten człowiek: 
 Słyszeliście już wcześniej, jak deptałem tego szczura (…) 
— Timothy Leary  
Dalej używa okropnego języka. Potem mówi: 
 Zgadzam się, że Ewę należałoby uznać bohaterką psychologii humanistycznej. 
— Timothy Leary  
Co byście powiedzieli na gorące oklaski dla Ewy? I uczestnicy tej wielkiej konferencji biją brawo z uśmiechem. Oni wiedzą, o czym mowa. Wiedzą, skąd to się wzięło. Leary mówi dalej: 
 Nasza podróż zawsze miała miejsce. Od średniowiecza, przez sufizm, kabałę, masonerię, męskie i żeńskie grupy czarnoksięskie, rycerzy maltańskich, loże masońskie, wielkie świątynie średniowiecza, w których można zobaczyć znaki zodiaku w samym środku. Duch humanizmu, wszelkie tajne braterstwa, wszystko stanowi jedno. Próbę dojrzenia Boga w oczach kochanka. To nie my wynaleźliśmy te rzeczy! Ani w latach 50-tych, ani w latach 60-tych, kiedy wprowadzono LSD. To się dzieje od zawsze. 
— Timothy Leary  
A potem mówi o mózgu, określając go, jako: 
 (…) bezmyślny hardware, który nie działa bez oprogramowania. 
— Timothy Leary  
I dodaje: 
 Mamy teraz nowe metody, by go odpowiednio zaprogramować. 
— Timothy Leary  
Będziemy jeszcze o tym mówić, bo tutaj wchodzą w grę niektóre narkotyki. 
Egocentryzm, to pochodzi z Edenu. Oni wiedzą, że Ewa to zrobiła. Nazywają ją pierwszą bohaterką psychologii humanistycznej. Ze strony Ewy wymagało to pewności siebie. Wymagało zadbania o siebie samą i samowoli w tym, co zrobiła. Był to pierwszy samolubny akt, który zniszczył całą ludzkość, jako stworzony obraz Boga. Tak ludzie stali się egoistami. Oto słowa szefa największej chrześcijańskiej organizacji dobroczynnej na świecie. Mówi: 
 Problem polega na tym, że ludziom brakuje samoświadomości i mają ubogi obraz samych siebie. Współcześni naukowcy behawioralni i psychologowie chrześcijańscy potwierdzają, że obraz samego siebie jest prawdziwym kluczem do osobowości i postępowania. 
A ja myślałem, że to Jezus jest kluczem do osobowości i postępowania. Myślałem, że jesteśmy przemieniani na Jego obraz. Widzicie, jesteśmy teraz nauczani, że niewiasty z nadwagą powinny wizualizować piękną, szczupłą sylwetkę, którą powinny posiadać. Spróbujcie przemienić się w taki obraz samych siebie, jakiego pragniecie. Moja Biblia, w Drugim Liście do Koryntian 3,18 mówi: 
Lecz my wszyscy, którzy z odsłoniętą twarzą patrzymy na chwałę Pana, jakby w zwierciadle, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, za sprawą Ducha Pana.
Teraz słyszymy, że mamy się przemieniać w obraz samych siebie, a kluczem do naszego postępowania jest dobre myślenie o sobie i pozytywny obraz samego siebie. Pewność siebie, samoakceptacja, samorozwój, samodoskonalenie, samozadowolenie, aż do znudzenia! I tak dalej i dalej. W nieskończoność. Postawiliśmy nasze ja w miejscu Boga. I wszystko, co czyni Bóg, jest dla mnie, dla mojego samopoczucia. 
Robert Schuller w cytowanej już wypowiedzi mówi: 
 Chrystus cierpiał na krzyżu, bo znał radość sukcesu, i cierpiał na krzyżu, by uświęcić poczucie własnej wartości, i cierpiał na krzyżu, by uświęcić nasze poczucie własnej wartości. 
— Robert Schuller  
I dodaje: 
 Krzyż uświęca podróż do własnego ja. 
— Robert Schuller  
To nie jest ten krzyż, o którym ja wiem ze słowa Bożego. Robert Schuller w  książce„Poczucie własnej wartości: Nowa reformacja” pisze 
 Nie jesteśmy źli, po prostu nie zdajemy sobie sprawy jacy jesteśmy dobrzy. Poczucie winy jest utratą poczucia własnej wartości. Jeśli tracicie poczucie własnej wartości, to jesteście w piekle. 
— Robert Schuller  
Ludzie, którzy wierzą w takie rzeczy przekonają się, że piekło jest znacznie gorsze, i że zostali oszukani. Schuller pisze, że nazwanie kogoś grzesznikiem jest obrazą jego ludzkiej godności, a Jezus nigdy nie nazwałby kogoś w ten sposób. A przecież Jezus powiedział: 
Nie przyszedłem wzywać do pokuty sprawiedliwych, ale grzeszników.
Robert Schuller powiada, że powinniśmy mówić ludziom, jacy są dobrzy, bo jeśli nie zdadzą sobie sprawy jak bardzo są wartościowi, to nie uwierzą, że Bóg ich kocha, a Jezus za nich umarł. To jest idea hollywoodzka, nie biblijna. Zatem psychologia wprowadziła ego do Kościoła. Robert Schuller mówi: 
 Miłość własna jest ukoronowaniem (…) 
— Robert Schuller  
Zauważcie jak często padają słowa: własna, siebie, swoje. 
 Miłość własna jest ukoronowaniem poczucia własnej wartości. Jest to szlachetne uczucie szacunku do samego siebie i obfitującej wiary w siebie. Jest szczerym zaufaniem samemu sobie. 
— Robert Schuller  
Myślałem, że mamy wierzyć w Boga. Myślałem, że mamy zaufać Chrystusowi. 
 Pochodzi ona z odkrywania siebie, samodyscypliny, przebaczania samemu sobie i samoakceptacji. Jej efektem jest poleganie na sobie, pewność siebie i wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa, łagodne jak noc. 
— Robert Schuller  
Nie! Poczucie bezpieczeństwa ma inne źródło. 
Człowieka polegającego na tobie zachowujesz w doskonałym pokoju, bo tobie ufa.
Bo tobie zaufał, nie samemu sobie. Istnieje wielka różnica między tym, co proponuje Biblia, a psychologia i chrześcijańska psychologia. Oto przykład młodego mężczyzny, czy młodej kobiety podczas pierwszej publicznej wypowiedzi w liceum. Kolana im się trzęsą. Cali drżą jak galareta. Nie mogą z nikim rozmawiać, bo są jacy? Jak to zazwyczaj nazywamy? Skoncentrowani na sobie. O czym myślą: Wyjdę na głupka? Będą się ze mnie śmiać? Jaką ocenę dostanę? Jak sobie poradzę? Ja, mnie, moje. Co poleca psychologia? Prowadzi do obsesji na własnym punkcie. Samorozwój, pewność siebie, samokontrola, samoprojekcja itd. A jakie jest biblijne rozwiązanie? Polega na odwróceniu się od siebie samego, zakochaniu się w Nim i bliźnich oraz zaparciu się siebie, by szczerze zapragnąć być kanałem Bożego błogosławieństwa lub Jego napomnienia dla innych. Nie dbasz o to, czy cię krzyżują, czy się z ciebie śmieją. Nie martwisz się o to, co o tobie myślą. Jedyną troską jest służyć Bogu i Jego zadowolić. Zostaliśmy uwolnieni od siebie samych i jesteśmy wolni. To jest pogląd biblijny, w odróżnieniu od psychologicznego. 
Znalazłem świadectwo pewnego człowieka, przywódcy chrześcijańskiego, który prowadzi teraz centrum rekolekcyjne. Nie podam jego nazwiska, lecz zetknął się i zaangażował w działalność grupy, która zajmuje się mentalnym uwalnianiem gniewu. To się dzieje w chrześcijańskich Kościołach, za sprawą chrześcijańskiej psychologii! Bierzecie poduszkę i rzucacie nią, wyładowując agresję i krzycząc: Nienawidzę cię, nienawidzę mojego ojca. Nienawidzę cię tato. A nawet nienawidzę Boga, a potem prosicie Go o przebaczenie. 
Carol Tevris jest psychologiem i autorką ciekawej książki pod tytułem  „Gniew”,w której pisze, a nie jest chrześcijanką: 
 To, co Biblia nazywa samokontrolą, należy praktykować, a jeśli nie ma żadnego wentyla bezpieczeństwa, gniew się potęguje i narasta. 
— Carol Tevris  
Czy to nie interesujące, że ludzie mówią: Jeśli będziemy wyznawać i mówić pozytywnie, to wzmożemy w sobie to, co pozytywne. Lecz jeśli wypowiadamy się negatywnie, to się pozbywamy tego, co negatywne. Jest w tym jakaś sprzeczność. Trochę bez sensu. Człowiek, o którym wspomniałem mówi: 
 Zetknąłem się z długo powstrzymywanym gniewem na Boga, na Kościół, na ojca, na siebie samego, na żonę. 
Jego żona przeszła tę samą terapię i również zetknęła się z własnym gniewem. A on mówi dalej: 
 To był początek końca naszego małżeństwa. 
Rozwiedli się i z tym nowym, egocentrycznym poglądem, który im wpojono, stwierdzili, że jest to, cytuje: 
 Zdrowy początek dla obojga. 
Nazywając to głupotą, pewien recenzent tej książki pisze: 
 Uderzające jest to, że ów człowiek uznał to za zasadę chrześcijańskiego życia, opisując siebie samego jako Abrahama, wezwanego do opuszczenia przez wiarę małżeńskiego bezpieczeństwa i rozpoczęcia duchowej pielgrzymki. Świadomie postawił niejasne poszukiwania indywidualnej autentyczności emocjonalnej ponad chrześcijańskim wezwaniem do poświęcenia, wierności i wytrwania w małżeństwie. 
Poddali się egocentryzmowi. Cytowaliśmy już Bruce’a Larsona z jego książki  „Cały Chrześcijanin”.Bruce Larson pisze tak, a jest przywódcą ewangelicznym: 
 Mam nadzieję, że moja żona nigdy się ze mną nie rozwiedzie, bo kocham ją z całego serca. Lecz jeśli któregoś dnia poczuję, że ją ograniczam lub sprawiam, że czuje się gorsza lub w jakikolwiek sposób stoję na drodze jej rozwoju w Bożym planie, to mam nadzieje, że będzie się czuła wolna, by mnie porzucić, nawet jest teraz jest pewna swoich uczuć. Istnieje coś ważniejszego od trwałości małżeństwa, co ma związek z uczciwością, osobowością i celem. 
— Bruce Larson  
Cóż za uczciwość? To jest zaprzeczenie uczciwości w stosunku do wszystkich z wyjątkiem siebie samego! Zig Ziglar pisze, parafrazując słowa Poloniusza z „Hamleta”: 
 Akceptując siebie samego, zobaczysz siebie jako kogoś, kto zasługuję w życiu na dobre rzeczy. 
— Zig Ziglar  
Ja nie zasługuję na dobre rzeczy w życiu, lecz na wieczne potępienie! Czym jest łaska? Łaska to niezasłużone dobro. Łaską jesteście zbawieni. Ja na to nie zasłużyłem. Zapłatą za grzech i na to zasłużyłem, jest śmierć. Nikt nie zasługuje na dar. Jeśli zasługujemy na dar, to nie dar. Darem Bożym jest żywot wieczny w Jezusie Chrystusie, Panu naszym. William Shakespeare pisze: 
 A najważniejsze, byś zawsze był wierny samemu sobie. 
— William Shakespeare  
Możesz łamać przysięgę złożoną mężowi lub żonie lub komukolwiek innemu, jeśli tylko pozostajesz wierny samemu sobie w swojej autentyczności. To kłamstwo jest głoszone przez psychologów, a nawet przez psychologów chrześcijańskich. Ta fałszywa uczciwość nie ma nic wspólnego ze słowem Bożym. Lecz właśnie tak postąpiła Ewa w ramach wielkiej podróży w głąb siebie. Poszła w ślady szatana, który jest pomysłodawcą tego przedsięwzięcia. A teraz to wchodzi do Kościoła Jezusa Chrystusa i w tragiczny sposób zmienia nasze postrzeganie krzyża. 
Robert Schuller powiada: 
 Klasyczna interpretacja nauczania Chrystusa, o wzięciu na siebie naszego krzyża, zdecydowanie wymaga reformacji. 
— Robert Schuller  
Musicie sobie zadać pytanie. Jezus powiedział: 
Mówił też do wszystkich: Jeśli ktoś chce pójść za mną, niech się wyprze samego siebie, niech bierze swój krzyż każdego dnia i idzie za mną.
Kto nie niesie swego krzyża, a idzie za mną, nie może być moim uczniem.
Jak to jest, że choć Jezus kazał nam zaprzeć się samych siebie, jesteśmy w Kościele zalewani zewsząd nauczaniem, że musimy samych siebie dowartościować, miłować, akceptować i widzieć siebie samych, jako wartych tego, co w życiu najlepsze? To jest dokładne przeciwieństwo! Jak mężczyźni i kobiety kochający Boga - wierzę, że przynajmniej wielu z nich Go kocha i mają szczere serca - jak mogą przyjmować coś tak sprzecznego ze słowem Bożym? Ponieważ wzięli to ze świata, a dokładnie z psychologii, a następnie wprowadzili do Kościoła Jezusa Chrystusa. Robert Schuller pisze: 
 Klasyczna interpretacja nauczania Chrystusa, o wzięciu na siebie naszego krzyża, zdecydowanie wymaga reformacji. 
— Robert Schuller  
W książce „Poczucie własnej wartości: Nowa reformacja” mówi: 
 Potrzebujemy nowej reformacji, ponieważ Kościół błądził przez stulecia. Mieliśmy teologię skoncentrowaną na Bogu, a potrzebujemy teologii skoncentrowanej na człowieku. 
— Robert Schuller  
Dodaje: 
 Kalwin i Luter doskonale uczynili, kierując Kościół z powrotem do słowa Bożego w ramach reformacji. Lecz teraz potrzebujemy nowej reformacji, która skieruje nas ku nam samym i ku poczuciu własnej wartości, jako wielkiej potrzebie na dziś. Słowa Jezusa były propozycją pewnego marzenia, inspirującej idei, która wcielona w ego pomaga nam ujrzeć i dostrzec moc poczucia własnej wartości. 
— Robert Schuller  
Poczucie własnej wartości. Czym jest poczucie własnej wartości? Cóż, kolejna książka pióra Anthony’ego A. Hoekemy nosi tytuł  tytuł„Chrześcijanin wpatrzony w siebie”. Po co wpatrywać się w Pana? Po co odwracać się od siebie samego ku Niemu? Chrześcijanin wpatruje się w siebie.  Bruce Narramore:„Jesteś kimś szczególnym”. Co oni mówią? Psalm 139. Naucza o poczuciu własnej wartości? Przeczytajcie Psalm 139, gdzie Dawid mówi: 
Wysławiam cię, bo zostałem stworzony w sposób zadziwiający i cudowny; przedziwne są twoje dzieła, a moja dusza zna je bardzo dobrze.
Spójrzcie na projekt widoczny w naszych genach. Czy to nie buduje w was poczucia własnej wartości? A dlaczego miałoby budować? Krowy mają tak samo cudownie uformowane geny jak my! To nie ja stworzyłem moje geny. Gdy patrzę w gwiazdy na niebie… kilka miesięcy temu odbyłem pieszą wycieczkę w góry z plecakiem i przeszedłem pięć przełęczy na wysokości ok. 4000m. Mówię wam, że w nocy na tej wysokości wydaje się, że można dotknąć Drogę Mleczną wyciągając rękę, przyglądając się kwiatom na szlaku, jak są fantastyczne. Oczywiście za każdym razem, gdy patrzę w gwiazdy i oglądam kwiaty, rośnie moje poczucie własnej wartość i myślę sobie, jaki jestem wspaniały, bo przecież stworzyłem. Nie! Co mówi Pismo? 
Przewodnikowi chóru. Psalm Dawida. Niebiosa głoszą chwałę Boga, a firmament obwieszcza dzieło jego rąk.
Gdy patrzę na własne geny, nie buduje to mojego poczucia własnej wartości bardziej, niż gdybym oglądał geny kogokolwiek innego. Nie mam nic wspólnego ze stworzeniem żadnego z nich. Nie ma to nic wspólnego z poczuciem własnej wartości. W gruncie rzeczy nic nie ma wartości samo w sobie. Diament nie ma wartości sam w sobie. Wszystko jest warte tyle, ile ktokolwiek zechce za to zapłacić. Lecz powiecie, że Bóg zapłacił niesamowitą cenę. Bruce Narramore pisze: 
 Cóż za fundament poczucia własnej wartości! Zapłacona cena. Chrystus nie umarł za zwierzęta, ani warzywa, lecz za ludzi wartych Jego śmierci. 
— Bruce Narramore  
Co powiedział Jezus o naszej wartości? Jesteście warci więcej, niż wróble. 
Nie bójcie się więc, jesteście cenniejsi niż wiele wróbli.
O tak, buduje to moje poczucie własnej wartości. Jestem wart więcej, niż bezwartościowe ptaki. Nie przypisał nam specjalnie wielkiej wartości, prawda? A Narramore pisze: 
 Drogoście kupieni. Jesteśmy obiektem wartym odkupienia. 
— Bruce Narramore  
Ci panowie twierdzą, że jesteśmy warci krwi Jezusa i to ustala naszą wartość. Cóż za egocentryczny punkt widzenia! A co z Bożą chwałą? Co z zaspokojeniem sprawiedliwości Bożej? Wszystko odnosi się teraz do mnie. Wszystko, co zrobił Jezus było dla mnie i ze względu na moją wartość. A co z wyrzuceniem szatana z Nieba i przyszłym stworzeniem nowego wszechświata? Mamy egocentryczny punkt widzenia. Wszystko jest dla nas! Wszystko, co zrobił Bóg, ustanawia moją wartość. Nie, wręcz przeciwnie! Im większa cena, tym bardziej powinienem się wstydzić, że Syn Boży musiał umrzeć za moje grzechy. Stara pieśń mówi o Królu Chwały, który przez nas musiał włożyć koronę z cierni. To powinno sprawić, że skulę się ze wstydu, bo On musiał umrzeć za mnie. Dlaczego miałoby mi to dawać poczucie własnej wartości? Mówimy o czymś dokładnie przeciwnym, niż Jezus mówił. 
Jezus przybył do domu pewnego faryzeusza, gdzie pewna niewiasta umyła Jego nogi swymi łzami i wytarła włosami. A Szymon pomyślał sobie: 
A widząc to, faryzeusz, który go zaprosił, pomyślał sobie: Gdyby on był prorokiem, wiedziałby, kim i jaka jest ta kobieta, która go dotyka. Jest bowiem grzesznicą.
A Jezus mówi: 
 (40) A Jezus odezwał się do niego: Szymonie, mam ci coś do powiedzenia. A on odrzekł: Powiedz, Nauczycielu. (41) Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden był winien pięćset groszy, a drugi pięćdziesiąt. (42) A gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwóm. Powiedz więc, który z nich będzie go bardziej miłował? (43) Szymon odpowiedział: Sądzę, że ten, któremu więcej darował. A on mu powiedział: Słusznie osądziłeś. (44) I odwróciwszy się do kobiety, powiedział do Szymona: Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś mi wody do nóg, ona zaś łzami obmyła moje nogi i otarła je swoimi włosami. (45) Nie pocałowałeś mnie, a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować moich nóg. (46) Nie namaściłeś mi głowy oliwą, a ona olejkiem namaściła moje nogi. (47) Dlatego mówię ci: Przebaczono jej wiele grzechów, gdyż bardzo umiłowała. A komu mało przebaczono, mało miłuje.
Jezus mówił coś kompletnie różnego od postawy naszego poczucia własnej wartości. Mówił o świadomości naszej niegodności. On umarł za takiego nędznika jak ja. Tego się już nie śpiewa w Kryształowej Katedrze. Zmieniono te słowa ze starych śpiewników. Nie lubią teologii robaczej. Lecz Jezus mówi: Im większą masz świadomość swojej niegodności, że jesteś nędznikiem i robakiem, tym większa jest twoja wdzięczność za to, że Bóg tak bardzo się zniżył, żeby cię podnieść. 
Krytyka pod adresem książki „Zwiedzione chrześcijaństwo” pochodzi m.in. z kręgów pozytywnego wyznawania, ponieważ piszemy, że zbliżamy się do Boga jedynie jako niegodziwi, niegodni grzesznicy zbawieni z łaski. Stara pieśń mówi: 
 Jestem tylko grzesznikiem zbawionym z łaski. 
 Nie dla mych grzechów, lecz za darmo. 
Paweł pisze: Jeśli otrzymaliście, to dlaczego uważacie, że to z was? Dlaczego myślicie, że to wasza własność? Nie dla mych uczynków, lecz darmo, bo łaska została mi udzielona, gdy uwierzyłem. A oni na to: Nie! Ty możesz sam siebie nazywać grzesznikiem, ale ja jestem dzieckiem Króla. Mam prawo jeździć Jaguarem i należy mi się to, co najlepsze. Nigdy nie przestaniemy być grzesznikami zbawionymi z łaski. I tak zostanie na zawsze, nawet w Niebie. Chrystus będzie miał na ciele znaki Golgoty. I zawsze będzie Barankiem zabitym od założenia świata. Jeśli wymazujecie znaki golgoty, to co one dla was znaczą? Za co będziemy Go wielbić? Będziemy śpiewać Temu, który nas umiłował i uwolnił od grzechu Swoją własną krwią. Oto radość i chwała w Niebie, wyrażana przez odkupionych, którzy nigdy tego nie zapomną. Nigdy nie uwolnicie się od faktu, że jesteśmy grzesznikami zbawionymi z łaski. 
Oni twierdzą, że niektórzy bohaterowie Biblii mieli dobry obraz samego siebie. Weźmy na przykład Mojżesza. II Księga Mojżeszowa, trzeci rozdział. Bóg przemówił do niego spośród płonącego krzewu. 
Dlatego teraz idź, poślę cię do faraona, abyś wyprowadził mój lud, synów Izraela, z Egiptu.
A Mojżesz na to: Najwyższy czas Panie, ja jestem najwłaściwszym człowiekiem do tej roboty. Jeśli tak myślicie, to znaczy, że to nie Bóg wybiera was do służby, tylko wasze ego zapragnęło zasłużyć się czymś u Boga. Gdyby to Bóg was wybrał, mielibyście pełną świadomość własnej niewystarczalności do wykonania postawionym wam zadań. Zauważcie, co mówił Mojżesz: 
Mojżesz powiedział do Boga: Kimże ja jestem, abym miał iść do faraona i wyprowadzić synów Izraela z Egiptu?
A co odpowiada mu Bóg? Mojżeszu, twój problem polega na braku poczucia własnej wartości. Nie szanujesz siebie. Jesteś ofiarą epidemii złego obrazu samego siebie, która ogarnia cały kraj. Dlatego zamierzam cię wysłać na rok lub dwa do kliniki chrześcijańskiej, gdzie zajmą się tobą doradcy. Nauczymy cię, jak kochać samego siebie, jak podziwiać samego siebie, jak mieć dobre samopoczucie, rozwijać wiarę w siebie. Nauczymy cię używać mowy ciała, kilku technik psychologicznych, żebyś mógł manipulować ludźmi i będziesz fantastycznym wybawicielem. Tak się dzisiaj mówi, prawda? A co Bóg zrobił naprawdę? Zajął się poczuciem własnej wartości Mojżesza? On nie miał złego obrazu samego siebie, lecz właściwy obraz. Pewien człowiek zwrócił się do pastora: Pastorze, pomódl się, by Bóg pomógł mi stać się niczym. Pastor odparł: Ty jesteś niczym, przyjmij to przez wiarę. 
Żydzi przejawiali pewien rodzaj pychy w związku z ich wartością: Jesteśmy potomstwem Abrahama. A Jan Chrzciciel wołał: 
Wydajcie więc owoce godne pokuty i nie zaczynajcie sobie wmawiać: Naszym ojcem jest Abraham. Mówię wam bowiem, że Bóg i z tych kamieni może wzbudzić dzieci Abrahamowi.
Mojżesz. Kim był Mojżesz? Najskromniejszym człowiekiem na całej Ziemi. Bóg wybrał najskromniejszego człowieka na całej Ziemi, by stanął naprzeciw najpotężniejszego władcy w jego pałacu i uwolnił swój lud, aby Bóg odebrał sobie chwałę, a nie człowiek. Bóg nie próbował budować w Mojżeszu poczucia własnej wartości, ani pozytywnego obrazu siebie. Co mu powiedział? 
Bóg odpowiedział: Oto ja będę z tobą, a to będzie znakiem dla ciebie, że ja cię posłałem: gdy wyprowadzisz ten lud z Egiptu, będziecie służyć Bogu na tej górze.
Ja będę z tobą. I gdyby Mojżesz uważniej słuchał, zauważyłby, że Bóg wcześniej powiedział: Ja usłyszałem wołanie mego ludu, ja widziałem ich niedolę, ja się o nich zatroszczę. Ja zstąpię, by ich uwolnić, a ty Mojżeszu będziesz narzędziem do wykonania tej pracy. Ale nie podnoś głowy zbyt wysoko, jak ten osioł, na którym Jezus wjechał do Jerozolimy w niedzielę palmową. Tego samego wieczoru rozmawiając z innymi osłami w stajni powiedział: Wow, szkoda, że was tam nie było, że nie widzieliście jak mnie witano. To było niesamowite! Machali mi nad głową gałązkami palmowymi. Rzucali mi płaszcze pod kopytka. Nie znałem wcześniej imienia ojca, ale teraz już znam, bo wszyscy wołali: Syn Dawida, Syn Dawida! I wiecie co, chyba chcą mnie obwołać królem. Niesamowite, co nie? No nie, przecież wszyscy mamy niskie poczucie własnej wartości i nie przyszło by nam to do głowy! Naprawdę? 
Dzieci Izraela popełniły duchowe cudzołóstwo, bałwochwalstwo. Zrobili sobie złotego cielca, jeszcze u stop góry, z której Bóg przemówił słyszalnym głosem, gdy Mojżesz jeszcze stamtąd nie wrócił. I powiedzieli do złotego cielca: 
Szybko zboczyli z drogi, którą im przykazałem. Zrobili sobie odlanego cielca, oddali mu pokłon i złożyli mu ofiary, mówiąc: Oto są twoi bogowie, Izraelu, którzy cię wyprowadzili z ziemi Egiptu.
Dacie wiarę? Dlatego Mojżesz rozbił tablice, bo jeszcze nie zszedł z góry, a oni już złamali prawo. Czytając następny rozdział widzimy ich jak pysznią się, nosząc dumnie swoje ozdoby. A Bóg mówi do nich: 
PAN bowiem powiedział do Mojżesza: Powiedz synom Izraela: Jesteście ludem twardego karku. Przyjdę niespodziewanie pośród ciebie i wytracę cię. Teraz więc zdejmij z siebie swoje ozdoby, abym wiedział, co mam ci uczynić.
Pycha jest wbudowana w ludzkie serca. Spójrzmy na uczniów. Jeśli kiedykolwiek istniała grupa nicponi, którzy powinni się wstydzić i mieć niskie poczucie własnej wartości, to właśnie oni. Zawiedli swego Pana. Nie rozumieli Go tak często. A jednak, gdy nie mogli wypędzić demona i musiał to zrobić sam Jezus, powiedzieli mu o kimś, kto wypędzał demony, lecz nie należał do ich grupy, więc zakazali mu to czynić, czemu Jezus się sprzeciwił. A potem w drodze do Kafarnaum, gdy już byli w domu, Jezus zapytał: 
I przyszedł do Kafarnaum. A gdy był w domu, zapytał ich: O czym rozmawialiście między sobą w drodze?
Nie chcieli Mu powiedzieć, o co się spierali, zaraz po tym, gdy zawiedli: O to, kto będzie najważniejszy. Uważacie, że pycha nie jest głęboko zakorzeniona w naszych sercach? Modliłem się na kolanach o pokorę. Bóg mi pokazał, że jestem dumny z tego, że jestem taki pokorny. Śmiejecie się, ale dobrze wiecie, o czym mówię. 
W  „Listachstarego diabła do młodego”, młodszy diabeł pracuje nad swoim podopiecznym, który jest chrześcijaninem. A diabłu chodzi o zniszczenie jego wiary. Starszy diabeł pisze: 
 Twój podopieczny stał się pokorny, prawda? Czy przypomniałeś mu już o tym? 
Weźmy ostatnią wieczerzę. Jezus powiedział ze złamanym sercem, z wielką troską i żalem: 
A gdy jedli, powiedział: Zaprawdę powiadam wam, że jeden z was mnie wyda.
Nie chcieli opuścić pomieszczenia nie dowiedziawszy się, o kogo chodzi. I uzyskali odpowiedź. Wszyscy z Judaszem włącznie pytali: Czy to ja Panie? Nie uwierzycie, ale następnie zaczęli się spierać o to, kto z nich będzie najważniejszy. Nadal uważacie, że wszyscy cierpimy na brak poczucia własnej wartości? Wiemy, że pycha jest w sercu ludzkości, przywykliśmy do zbyt dobrego myślenia o sobie, lecz psychologowie nam wmawiają, że mamy zbyt niską samoocenę. Skąd to się wzięło? Początek dał dżentelmen imieniem Friedrich Nietzsche, który był wielką inspiracją dla Hitlera. Jego książka pod tytułem „Antychryst” zaczyna się od następującego zdania: 
 Zobaczmy, kim jesteśmy. Jesteśmy hiperborejczykami. 
— Friedrich Nietzsche  
Chodzi o mityczną rasę nordyckich bogów, którzy zapoczątkowali rasę aryjską o niebieskich oczach i blond włosach, rasę panów. Tak, pycha! Boskość we wnętrzu! Nietzsche napisał między innymi, że nie kochamy siebie wystarczająco mocno. Erich Fromm, bezbożny ateista i antychrześcijański psycholog podchwycił tę ideę w 1947 roku w  książce„Człowiek dla siebie samego”.  Tytuł innej książkiFromma brzmi „Będziecie, jako bogowie”. Kłamstwo węża uczynił tytułem książki i w gruncie rzeczy podstawą swojej filozofii. I mówi, że powinniśmy kochać samych siebie, bo się nienawidzimy. A jego zdaniem Jezus zachęcał do miłości własnej mówiąc: 
A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie.
Kościół nigdy tak nie interpretował tych słów. Co one znaczyły przez 1900 lat? Co robimy od rana zaraz po przebudzeniu? Myjemy się, ubieramy się, robimy sobie śniadanie. Traktuj bliźniego jak siebie samego. Jesteśmy wszyscy skoncentrowani na sobie samych. Psychologowie w niektórych sprawach mają rację. Nie mylą się we wszystkim. Mówią nam, że naszym podstawowym instynktem jest instynkt samozachowawczy. Jak to się ujawniło w Ogrodzie Eden? Człowiek zatroszczył się o własne życie. Jezus powiedział, że jeśli będziemy chcieli zachować swoje życie, to je stracimy. Musimy oddać Mu nasze życia, wtedy otrzymamy życie prawdziwe. Powiedział nawet, że musimy znienawidzić własne życie. A Erich Fromm twierdzi, że wszyscy nienawidzą własnego życia i dlatego powinniśmy umiłować samych siebie i nauczyć się tego. Kościół nigdy tak nie nauczał! Bezbożny ateista dał Kościołowi nową interpretację wersetu biblijnego. 
Robert Schuller podchwycił ją w swojej  książce„Miłość własna, dynamiczna siła sukcesu”. Zrobiła ona furorę w Kościele Jezusa Chrystusa i jest dzisiaj polecana z najzacniejszych kazalnic. Jezusa zapytano, jakie jest największe przykazanie: 
 (37) A Jezus mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą i całym swym umysłem. (38) To jest pierwsze i największe przykazanie. (39) A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie. (40) Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy.
Na tych dwóch! Miłuj Boga i bliźniego. Lecz teraz wprowadzono trzecie przykazanie: Miłuj siebie samego. I o dziwo stało się ono najważniejsze! Bo nie możemy miłować Boga, ani bliźniego, jeśli najpierw nie umiłujemy siebie samych. 
Kochamy siebie! To jest oczywiste. Jezus nie mógłby powiedzieć: 
A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie. Nie ma innego przykazania większego od tych.
(…) gdybyśmy nie miłowali siebie samych. Nie powiedziałby: 
Wszystko więc, co chcecie, aby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. To bowiem jest Prawo i Prorocy.
(…) bo gdybyśmy wszyscy nienawidzili siebie samych i chcieli dla siebie jak najgorzej, takie przykazania byłyby niebezpieczne i powodowałyby agresję. Ktoś mówiący: Nienawidzę siebie, jestem taki brzydki, taki gruby, chudy. Tak bardzo się nienawidzę. To nie jest prawda! Gdyby człowiek nienawidził samego siebie, to nie rozpaczałby, że jest brzydki, lecz byłby zadowolony, że jest brzydki. 
Można nienawidzić własnego wyglądu, można nienawidzić okoliczności, lecz nie można nienawidzić siebie samego. To jest napisane w Biblii w 1. Liście do Efezjan, rozdział 5.: 
Nikt bowiem nigdy nie miał w nienawiści swego ciała, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Pan kościół.
A co z samobójstwem? Jest to ostateczny akt dokonany przez nasze ja. Jest to spaczony, wykręcony sposób myślenia, który stanowi przesłanie do innych i ma zostać przez nich odczytane. Odwiedzając domy starców, widziałem pacjentów, którzy prowadzili głodówkę i chcieli umrzeć. Nienawidzili siebie samych? Nie. Oni nienawidzili swoich dzieci, które ich tam umieściły i już ich więcej nie odwiedzały. Dlatego głodujący przekazywali im ostateczną wiadomość. Jest to akt egocentryzmu. Powinniśmy zaprzeć się samych siebie. Powinniśmy wziąć swój krzyż. Powinniśmy iść za nim. Powinniśmy pozbyć się egocentryzmu i patrzeć na Pana. Martyn Lloyd-Jones powiedział: 
 Chrześcijanin nie jest dobrym człowiekiem. Jest nędznikiem zbawionym dzięki łasce Boga. 
— Martyn Lloyd-Jones  
Ale przecież można powiedzieć, że Jezus mówił: 
Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na swojej duszy poniósł szkodę? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?
Czy nie dowodzi to, że dusza ludzka jest nieskończenie cenna? Jezus nie mówi tutaj o wartości duszy! Mówi nam: Czy można przeciwstawić lub zamienić wieczność ze mną na posiadanie choćby całego świata przez całe życie? Czy tutaj chodzi o to, że dusza jest cenna? 
Przeskoczę teraz do tematu krzyża, o którym będziemy mówić w kolejnym wykładzie. Aiden Tozer napisał: 
 Wśród plastikowych świętych naszych czasów, Chrystus musi znów umierać, a my chcemy słuchać kazań o Jego śmierci. Bez niesienia krzyża, bez naszej detronizacji. Bez śmierci pozostajemy królami w małych królestwach ludzkich dusz, gdzie koronujemy samych siebie w pysze godnej cezarów, skazując się na ciemność, słabość i duchową bezpłodność. 
— Aiden Tozer  
Pewna pieśń powstała z inspiracji Listami Samuela Rutherforda, XVII - wiecznego szkockiego kaznodziei, który pisał piękne listy. Pisze tak: 
 Panna młoda, nie w swą suknię, 
 Lecz w ukochanego twarz, 
 Wpatruje się i ja też. 
 W Króla Chwały patrzeć chce, 
 Nie na wieniec, co nam dał, 
 Lecz na ślady krwawych ran. 
 Barankowi chwała, cześć, 
 Emanuel Królem swej ziemi jest. 
Samuel Rutherford umarł z tymi słowami na ustach: Cała chwała w ziemi Emanuela. 
Znów zacytuję Martyna Lloyd-Jonesa: 
 Gdy człowiek widzi siebie, jakim jest, to wie, że nikt nie może o nim powiedzieć niczego, co by nie było wystarczająco złe. 
— Martyn Lloyd-Jones  
Smith Luiz powiedział: 
 Czy myślę o sobie dobrze? Że jestem miłym facetem? Obawiam się, że czasem tak myślę i niewątpliwie są to moje najgorsze chwile. Jednak w momentach największej wnikliwości nie tylko nie myślę o sobie, jako o miłym człowieku, lecz wiem, że jestem nikczemny. Na niektóre moje czyny patrzę wręcz z obrzydzeniem. 
— Smith Luiz  
Problem, przed którym stoimy jest o wiele większy, niż psychologia i egocentryzm. Wczytując się w słowa Jezusa można stwierdzić, że sprawa dotyczy różnicy między niebem, a piekłem. 
Kto nie niesie swego krzyża, a idzie za mną, nie może być moim uczniem.
Chciałbym zakończyć kilkoma cytatami. David Wilkerson zadaje doniosłe pytanie:  
 Jak wielu z nas służyłoby Chrystusowi, gdyby nie oferował nam nic innego, prócz siebie samego? Bez uzdrowienia, bez sukcesów, bez dobrobytu, bez ziemskich błogosławieństw, bez znaków i cudów. Czy wtedy z radością przyjęlibyśmy grabież naszego mienia? Zamiast bezbolesnego życia doświadczalibyśmy okrutnych szyderstw i kamieniowania. Co by było, gdybyśmy zamiast żyć wygodnie, musielibyśmy znosić prześladowania i tortury, a jedyną lepszą nadzieją byłby sam Chrystus? Czy kochamy Jego, czy zabiegamy o miłość własną? 
— David Wilkerson  
Pewien przełożony podziemnego niezarejestrowanego Kościoła Baptystów w Rosji, który został uratowany w ramach wymiany więźniów za prezydenta Cartera, mówi, że w roku 1962 wierzący w całym kraju musieli przeciwstawić się apostazji: 
 Niepokojący stan duchowy naszych Kościołów skłonił nas do zastanowienia się nad naszym własnym życiem. Upamiętanie było sprawą życia i śmierci, opartą wyłącznie na absolutnym autorytecie Biblii. Wtedy rozpoczęło się przebudzenie. 
Giennadij Kruczkow, obecny przełożony, który teraz siedzi w więzieniu sowieckim, został złapany z odtwarzaczem posiadającym naklejkę „Made in USA”. Wysyłaliśmy im takie rzeczy, bo Rosjanie nie mieli technologii do jej wytwarzania. Mówi: 
 Porzuciliśmy wszystko i wyszliśmy spośród nich, nie posiadając nic, oprócz wiary i obietnic Bożych, wchodząc w obfitość Bożych błogosławieństw. 
— Giennadij Kruczkow  
57-letni kaznodzieja, obecnie odbywający druga karę w gułagu i zagrożony dłuższym wyrokiem, Vladimir Kostyniuk pisze z więzienia do swojej rodziny: 
 Pragnę z całego serca, by Pan uczynił mnie instrumentem swojego pokoju. Abym zasiewał miłość, tam gdzie jest nienawiść, tam gdzie zwątpienie - wiarę, tam gdzie rozpacz - nadzieję, tam gdzie smutek - radość. Kochani, tak wiele chciałbym wam powiedzieć w tym liście. Najbardziej pragnę być gotów przyjścia mojego Zbawiciela i jestem tak wdzięczny Panu, że prowadzi mnie tą drogą i nie wypuści mnie ze swoich rąk. 
— Vladimir Kostyniuk  
Jesteśmy w Jego rękach, tylko to się liczy. Pragniemy Go zadowolić. Pragniemy Mu służyć. Chcemy zapomnieć o sobie. Chcemy być Jego kanałem błogosławieństwa dla innych na tym świecie.